piątek, 29 stycznia 2016

A R T / J A

D A R I A




Kiedy coraz bardziej zaczynasz czuć, że obrałeś dobrą drogę - zaczynasz być szczęśliwy. 


Nie jest to błahe stwierdzenie, które od tak wpadło mi do głowy i zaczęło się w niej bardzo silnie zakorzeniać. Z pozoru "nie odkryło się Ameryki" ale przed samym sobą doszło się do wniosku, że tracenie energii na zbędne analizy, oceny - nigdy nie przyniesie radości, a jedynie sprawi, że będziemy wirować w wielkiej życiowej próżni, żeby pewnego dnia ocknąć się i przeklinać utracony czas, w którym nic nie zrobiliśmy dla siebie - a kto powinien być dla Nas najważniejszy ? 

Ktoś kiedyś powiedział mi, że trzeba być w życiu egoistą ( z czym oczywiście od razu się nie zgodziłam - bo jak kierować, życiem z sobą na pierwszym miejscu? ). Chyba nie dotarło do mnie uzupełnienie myśli o "zdrowy egoizm". Kiedy my nie będziemy szczęśliwi - czy ktoś za Nas będzie? A może partner, z którym dzielimy życie przyzwyczai się do wiecznego niezadowolenia partnerki (i odwrotnie) i tak jakoś wspólnie przebrną przez wspólny czas nie zmieniając siebie - nie zmieniając nic i twierdząc, że przecież tak jest dobrze.....

Nie ma szaleństwa, czasu dla siebie. Nie ma kawałka podłogi tylko na swoje zabawki. Nie ma miejsca w głowie, tylko na swoje myśli - bo przecież - zawsze ktoś, zawsze coś, zawsze (...)

A guzik ! 

Trzeba dorosnąć - dla siebie. 
 Nie cofnie się wykrzyczanych słów, nie cofnie się zachowań, działań, decyzji. Zbuduje się na nich doświadczenie - które tym lepsze będzie im więcej takich błędów popełniliśmy kiedyś. Przyjdzie taki dzień, że do błędów zaczniemy się uśmiechać, w podziękowaniu za to że były. Oczyścimy myśli, popatrzymy na wszystko raz jeszcze... raz jeszcze "inaczej"

Wyciągniemy wnioski. 

Znajdziemy nareszcie swoją prostą.  

I radość.