poniedziałek, 27 lipca 2020




S E S J A  Ś L U B N A  W  M I E Ś C I E 

Nie mówimy nie! Kiedyś sesje miejskie określałam, jako wyjście ze swojej strefy komfortu. Dlaczego? 
A no dlatego, że przygodę z fotografią ślubną rozpoczęłam dosłownie w lesie i przez bardzo długi 
czas sesje w otoczeniu natury zdawały się być dla mnie tymi jedynymi jakie jestem w stanie rzetelnie wykonać. 
Jak wielkim błędem było ograniczanie się tylko do natury? Jak wiele możliwości daje miasto? 


D O D A T K I 

 Ewa z Bartkiem postawili na sesję w mieście. Miało być przede wszystkim na luzie, 
a sam plener został urozmaicony kadrami z balonami. Jaki był cel? Wykorzystać je do sesji, 
lecz też nie przesadzić zbytnio z ich "obecnością" na zdjęciach. 
Cieszę się, że planujecie wspólnie ze mną sesje. 
Wykazujecie zaangażowanie, by finał Naszego spotkania był spełnieniem oczekiwań (w sumie obu stron 
- bo zdjęcia to nie tylko zadowolony klient ale i zadowolony ze swojej pracy twórca.



N A S T A W I E N I E 

Przede wszystkim, na każdym kroku dziękuję (choć nie wiem komu dziękuje się za takie rzeczy) za to z kim przychodzi mi pracować. 
Ciężko mi niekiedy takie spotkania określać mianem pracy, bo mam wrażenie, że panuje na nich miła i koleżeńska atmosfera. 
Jak przygotowuję się ja? Na pewno nie szukając sesji wykonanych już w miejscu, w którym mam spotkać się z Wami. 
Nie inspiruje się "gotowcem" w postaci pracy innego fotografa ale lubię przeglądać w wolnych filach sesje modowe, 
które często naprowadzają kreatywność na dobre tory podczas sesji. 


E F E K T?

Sami możecie ocenić.