Można powiedzieć, że do dnia ślubu poza planami na ich wyjątkowy dzień nie wiedzieliśmy o sobie nic.
Kiedy przyszedł ten piękny czerwcowy dzień wiedzieliśmy już, że bardzo swobodnie możemy czuć się w swoim towarzystwie,
a Ola i Kuba z wielkim luzem podchodzą do dnia samej uroczystości (ale o tym jak pięknie było na pewno zobaczycie po kolejnym wpisie na blogu, który już wkrótce). Kiedy już przeżyli ślubne atrakcje, wypoczęli podczas swojej podróży poślubnej przyszedł czas na plany związane z realizacją sesji plenerowej. No i tutaj - już tak kolorowo nie było, gdyż każdy wstępnie umówiony termin musiała komplikować Nam pogoda, a założenie było takie, że "ma być słonko!". Jak to mówią do trzech razy sztuka i Nasze ostatnie spotkanie było zwieńczeniem przyjemnej współpracy. Efekty? Naturalne, pełne miłości i radości. Idealnie takie na jakie ich piękne uczucie zasługuje.
fragmenty Naszego spaceru na pewnej małopolskiej pustyni...
miłego oglądania!